Będąc na wakacjach w rodzinnej Lipie, często zrywałem się o świcie, żeby wykorzystać dzień od początku do końca. Żona zajmował się Weroniką, a ja siadałem na rower córki brata. Po drodze wstępowałem do piekarni i sklepu po zaopatrzenie i w drogę. Przemierzałem lasy, pola by porównać zmiany jakie zaszły przez ostanie lata. Niektóre widoki oglądałem po przeszło 20 latach. Oj cieszyła się moja dusza, a płuca wdychały czyste, poranne powietrze. Słońce budziło ptaki i świeciło mi w oczy. Jadąc w samotności, analizowałem swoje życie i wypatrywałem zmian, a zaszło ich wiele. Dzisiaj oglądam zdjęcia z tych wypraw i wracam wspomnieniami do tych chwil.
Autor: Krzysztof Wydra
Skomentuj