A mało brakowało, by ta budowla poszła z dymem i to nie w czasie ostatniej wojny, ani nie w burzliwych latach tuż po, tylko w łagodnych i smętnych jak siermieżny był wówczas nasz kraj końcówce lat sześćdiesiątych. W okolicy filmowcy z Warszawy kręcili plenery do superprodukcji o małym rycerzu Wołodyjowskim i pan scenograf z drugim takim panem, którego dane litościwie przemilczę wpadli na pomysł, by opuszczoną cerkiew w Chmielu podpalić, a pożar pięknie dla potrzeb X Muzy sfilmować. Otrzymali nawet zgodę z Ministerstwa - nomen omen - Kultury !!!! Protest jaki się zaczął na cerwkisku niósł się takim echem, że barbarzyński projekt z hukiem przepadł. Cerkiew ocalała i służy dzisiaj wiernym jako kościół rzymsko-katolicki.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj