Aby trafić do cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Ikony Matki Boskiej, Radości Wszystkich Strapionych, trzeba wjechać na graniczną drogę. Nie zważać na znak Zakaz ruchu w obu kierunkach. Służbie granicznej - o ile się taka trafi i zatrzyma - wystarczy wytłumaczyć, że właśnie udajemy się na leśny cmentarz na grób dziadka. Cerkiew stoi na leśnym grzęzawisku daleko od siedzib ludzkich, za to tuż przy granicy polsko-białoruskiej. I rzuca przybyszy na kolana!! Historia świątyni zaczęła się w 1852 roku, kiedy Eufrozyna Iwaszczuk z Tokarów w trzecim dniu św. Trójcy przyszła na uroczysko Koterka zbierać szczaw. Nagle pojawiła się przed nią nieznana kobieta. Stroskanym głosem przypomniała chłopce, że w dzień święty ludzie powinni świętować, a nie pracować. Nakazała, żeby mieszkańcy wsi wraz z proboszczem przynieśli w procesji i ustawili krzyż na uroczysku. Eufrozyna nie miała wątpliwości, że widziała Matkę Bożą, która powiedziała również proroctwo, że ludzi będą ukarani za grzechy morowym powietrzem. Proboszcz o. Symeon Budziłowicz z parafianami wypełnił życzenie Maryi. Gdy w lesie stanął krzyż, na Koterkę, jak mówią źródła, codziennie przybywało tysiące pielgrzymów różnych stanów i wyznań, nie tylko prawosławnych. Znajdujące się tuż przy cerkwi źródełko ma cudowną moc. Obmycie się wodą przynosi ulgę we wszelkich cierpieniach.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj