Kiedyś będąc zakochanym tylko w górach myślałem, że morze jest nudne. Ot, płaska błękitna równina przedzielona na pół odległym horyzontem. Podobnie myślałem kilka lat później stojąc przy falochronie przed swoim pierwszym pełnomorskim rejsem. Kiedy główki portu zostały daleko za mną wszystko jednak zaczęło się zmieniać. Fale zaczęły się od siebie różnić, niebo przybrało kształty, których istnienia nawet nie przeczuwałem , a horyzont zamknął się okręgiem wokół naszego jachtu. Morze przemówiło. I nabrało tysiąca znaczeń...
Autor: Caska
Skomentuj