Na nic mapa, na nic kompas. Nawet doświadczony wuj zbaraniał na szczycie Orłowej. Bezradnie rozglądaliśmy się i szukaliśmy jakiegokolwiek punktu zaczepienia. /Ten szlak musi gdzieś tu być. Kilka lat temu schodziłem nim do Dobki, powtarzał wuj. Ja poszedłem prosto, wuj poszedł w lewo, a kiedy stwierdziłem, że nie tędy droga, odwróciłem się i zobaczyłem kocura biegnącego w kierunku wuja. Macie kiełbasę? zamruczał wymownie. Wuja pochylił się, żeby podrapać przybysza za uszkami. /Zjedliśmy już kiełbasę, kotku. /Za mało kiełbasy bierzecie na szlak. Co z Was za turyści! miauknął kot. /Nie wiesz, jak trafić na ten szlak do Dobki, panie kocie?/ /Do Dobki? Już dawno go zlikwidowali. Chodźcie! Poprowadzę was na szlak, którym dojdziecie do Ustronia Polany. mruknął mrukiem nieznoszącym sprzeciwu. Posłusznie ruszyliśmy za naszym kocim przewodnikiem. /A następnym razem przynieście mi kiełbasę! zamiauczał na pożegnanie.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj