Drewniany młyn, kiedyś wodny. Przed nim rozpadająca się stodoła z rozwalonym dachem. Obok opuszczony dom. Dookoła morze pokrzyw sięgających do piersi. Choć jest środek słonecznego dnia, całość robi upiorne wrażenie. Tym bardziej, że wiatr wpadający przez otwarte na oścież okno porusza delikatnie firankami. Za plecami hałas! Serce stanęło mi w gardle.A to tylko trzepot gołębich skrzydeł. Stadko zerwało się do lotu. Powoli przedzieram się przez zarośla. Wychodzę na asfalt i chyba wyglądam jak nieboskie stworzenie, oblepiony pajęczynami, \"dziadami\" i czym tam jeszcze... Pan ze wsi pyta się mnie o powód zainteresowania przybytkiem. A potem przytacza garść dziwnych historii. \"Pytali się mnie, czy bym nie kupił tego młyna. A co będę kupował, jak ja się nawet w dzień boję obok niego przechodzić\" - mówi.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj