Czas inaczej płynie w Jabłecznej. Jak wosk spływający z intencyjnych świec wolno, wolniutko, kropelka po kropelce. Św. Onufry, odziany jedynie w przepaskę na biodrach, spogląda znudzony znad długiej brody i liczy płomyki. Za trzy płomyki brat Kasjan przyniesie kolejną wiązkę świec z jabłeczyńskiej wytwórni i położy ją niedaleko lewego filara. Za kolejne pięć płomyków brat Atanazy przyjdzie sprawdzić, czy wszystkie świeczki należycie się prężą, aby wosk zanadto nie kapał na posadzkę. Za dziesięć płomyków zejdą się wszyscy bracia na popołudniową modlitwę. I tak od 500 lat...
Autor: Jarek Domański
Skomentuj