Nietypowy na Kielecczyźnie, bo nizinny, położony wśród mokradeł zamek w Rytwianach nie uległ wrogom i najeźdźcom. Kąsali ceglane mury Szwedzi, Węgrzy, podobno i Kozacy. Bez skutku, warownia była bowiem krzepka i solidna. Na początku dziewiętnastego wieku właściciele - z niewiadomych przyczyn - rezydencję opuścili. A mury rozebrali miejscowi, kawałek po kawałku, kamień po kamieniu, cegła po cegle. Został tylko jeden, szczerbaty narożnik. Sterczy w szczerym polu, taki wyrzut sumienia po dawnej, pysznej przeszłości.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj