Zanim z fundacji Zofii Lubomirskiej wybudowana została we Wrzelowcu obecna, murowana świątynia, w wiosce modlono się przynajmniej w czterech innych, drewnianych. Klasycystyczna budowla ma nietypowe dla prowincji założenie. Jedyna nawa pyszni się kształtem nie prostokąta, jak zwykle, ale wydłużonego ośmioboku. We Wrzelowcu na co dzień jest tak nudno, że nawet łańcuch przy budzie wioskowego Burka, rdzewieje w niezrozumiałej beznadziei. Osada budzi się z letargu tylko sporadycznie, przy okazji kościelnych świąt i odpustów. Wtedy placyk przed kościołem, placyk nie wiedzieć czemu nazywany rynkiem, zapełnia się pobożnym tłumem.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj