yczyna to byk i tyle. Śląskie miasta mają szczęście do legend, klechd i powtarzanych niczym mantra przez przewodników turystycznych dziwacznych opowieści mających gawiedzi tłumaczyć dlaczego to jest tamto, a owo znowu - to. Wszystko zależy od talentu i narracji oratora. Kto chce ten wierzy i potem dalej papla w dobrej wierze przekazując z ust do ust, a raczej stosownie byłoby powiedzieć z gęby do gęby zasłyszane podania. O Byczynie najczęściej powtarzane z głębokim przekonaniem jest takie. Kilkaset metrów od dzisiejszej osady piętrzy się niewielkie, idealne na biwak wzgórze. Tu spotykali się najczęściej wędrowcy, odpoczywali w zagajniku zanim wyruszyli w dalszą drogę. Wzgórze z samej natury jest miejscem przyjaznym i bezpiecznym o czym wie każdy. Grupa kupców zapadła tutaj onegdaj na nocny popas. Puszczony samopas byczek tak się rozochocił chwilową wolnością, że zaczął ryć rogami w miękkiej ziemi i jak to bywa w legendach wyorał gliniany dzbanek pełen złota. To wystarczający pretekst, by zachwyceni skarbem ludzie osiedlili się akurat w tym miejscu, założyli miasto i nazwali je - no jakże inaczej - Byczyną właśnie.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj