... przez pola wiedzie droga do położonej przy samej granicy i mocno zdewastowanej cerkwi w Wyżłowie. Tia... Może i kiedyś droga wiodła - przynajmniej dopóki dłużniowski chłop jej nie zaorał i nie obsadził żytem, mrucząc pod nosem: \"Ha! Zaorałem i obsadziłem drogę żytem!\". Ze wzgórza przy cmentarzu widać tylko hektary zielonych kłosów i ani śladu choćby ścieżyny... Na szczęście pole jest wyschnięte i twarde, a w dodatku z górki, co umożliwia jazdę po nim na rowerze w klimacie lekkiej trzęsawki. Niestety potem już nie jest tak łatwo i przed dłuższy odcinek musimy pchać rowery żyznym czarnoziemem. Docieramy wreszcie do polnej drogi, którą w tym roku na szczęście nie zalała woda (respekt dla bobrów za odpuszczenie sobie tym razem budowania tamy). Tą drogą, w tumanach kurzu odnajdujemy wreszcie wyżłowską, murowaną cerkiewkę greckokatolicką p.w. św. Mikołaja. Niestety jest kompletnie zrujnowana. Ciekawe jest to, że jej tylne ogrodzenie stanowi praktycznie polsko-ukraińską granicę. Sama wieś Wyżłów posiada ponoć tylko jeden zamieszkany dom (rozmiar dawnej wsi dobrze widać na zdjęciu lotniczym obecnie stoi tam tylko kilka domów). Mieszkańców niestety nie stwierdzamy..
Żródło z internetu nie moje
Autor: Marek Ryś
Skomentuj