Kościół pod wezwaniem świętej Katarzyny był kiedyś świątynią zamkową, przez pewien czas pełnił też funkcje ewangelickiego zboru. Niszczony - co wcale dziwne z uwagi na wojny i przemarsze wrogich wojsk przez pożary odbudowywany był przy szczodrym wsparciu książąt wirtemberskich, co też za dziwne uznać absolutnie nie należy. Ostatni raz ( oby ostatni &.) świątynia stanęła w ogniu w pożodze II wojny światowej. W pierwszych miesiącach 1946 wypalony kościół kolejny raz zdewastowano i doszczętnie ograbiono. Chociaż w mieście pojawili się już osadnicy zza Buga i z Wielkopolski ocalałe wyposażenie łącznie z organami zapakowano na wagony i wywieziono. Dokładnie gdzie - nie wiadomo, bo któżby sobie w tamtych latach zawracał głowę skrupulatnym wypełnianiem listów przewozowych. Wyszczerbiony gmach zamieniono doraźnie na skład materiałów budowlach. Księża z parafii rzymsko katolickiej ruinę przejęli dopiero w 1982. I przywrócili obiekt do celów religijnych.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj