Idę przez Długie i mijam przydrożne krzyże. Jedyne ślady po gwarnej niegdyś wsi. Za mną podąża J., młody mieszaniec podhalana z czymś tam jeszcze. Nie chcę, żeby szedł dalej. Jeszcze wda się w jakieś waśnie z psami w Wyszowatce. Krzyczę na niego, grożę, rzucam w niego śnieżnymi kulami, ale on tylko udaje, że się boi. Gdyby nie on, na Przełęcz Długie dotarłbym szybciej.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj