Ten mały cmentarzyk (na zdjęciu), usytuowany na końcu ul. Narutowicza w Aleksandrowie Kujawskim, od wielu już lat jest zadbany, ale długie lata tak nie było, skazany na zagładę. Zapomnienie i dewastowany przez miejscową chuliganerię. Dobrze więc się stało, że zarówno władze miasta, jak i sami mieszkańcy, nie dopuszczają teraz nawet myśli o tym, że z krajobrazu tego miasta mogłaby na zawsze zniknąć ta niepowtarzalna mini-nekropolia.
A wszystko zaczęło się już w kwietniu 1920 roku, kiedy to w obliczu bolszewickiego zagrożenia, między Polską i Ukraińską Republiką Ludową, podpisana została ugoda o wspólnej walce z tym samym wrogiem Rosja. Toczące się ze zmiennym powodzeniem walki zbrojne, zakończyły się
jesienią zawarciem polsko-bolszewickiego rozejmu. Wówczas żołnierzy Armii URL internowano w kilku obozach na terenie Polski, m.in. w Obozie nr 6 znajdującym się przy ówczesnej ul. Kordonowej (dziś Narutowicza) w Aleksandrowie Kujawskim, którego komendantem został dowódca 6. Dywizji Strzeleckiej gen. Marko Bezruczko, a w obozie oprócz żołnierzy z jego dywizji, przebywali też żołnierze 4. Dywizji Kijowskiej; gdy tylko przybyli (5 grudnia) do tego miasta na Kujawach od razu otrzymali tu schronienie. Rozmieszczono ich według przynależności wojskowej w dwóch dużych barakach. A byli to zarówno szeregowcy, jak i oficerowie, ale także kobiety i dzieci z rodzin wyższego dowództwa ulokowano ich w istniejącym do dziś domu po przeciwnej stronie ulicy Kordonowej (Narutowicza). A ponieważ wśród internowanych zdarzały się też zgony wydzielono część obozowego terenu z przeznaczeniem na cmentarz, który zachował się po dzień dzisiejszy (na zdjęciu).
Autor: Lech Kadlec
Skomentuj