A. kazała biegać i straszyć konie. Konie biegały i pewnie nie zdawały sobie sprawy, że pozują. Mnie przemokły buty i spodnie. W końcu A.zlitowała się, nie wiem, czy nad zwierzętami, czy nade mną i pozwoliła nam odsapnąć. Wróciłem do domu po aparat, wywaliłem koty na dwór i poszedłem na spacer. Byle dalej od A. Patrzyłem na mgły unoszące się nad Długiem i powoli dochodziłem do siebie.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj