Teraz, to się obładowałem! Aparat, statyw i te karple. Mają przejść chrzest bojowy. Chcę sprawdzić, ile są warte. Na poboczu szosy je zakładam i ładuję się na zbocze pokryte śniegiem. Kilka kroków po puchu, noga zapada się po kolana i leżę jak długi. Rakieta mi spadła. Trzeba od nowa ją mocować. Nie jest to łatwe przy ponad dwudziestoczterostopniowym (taaaki długi wyraz!) mrozie. Palce szybko marzną. Zanim wejdę na wcale nie tak wysoką górkę, trochę mi zejdzie. Futerał na rakiety to jakiś żarcik producenta. Wyjątkowo kiepski żarcik. Nie wytrzyma nawet tak krótkiego spaceru. Do karpli trzeba się jednak przyzwyczaić. Szkoda, że nie mam na to czasu, choć jeszcze o zachodzie zabiorę je na Łan.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj