Zjawisko "kwitnącego lodu" w małej skali jest dość częste, jednak w takiej okazałości jak to zdjęciu powyżej, zrobionym 16 stycznia 2006 r., widziałem po raz pierwszy i ostatni. Zima tamtego roku też była spóźniona. Przyszła w styczniu bez śniegu, za to z siarczystym mrozem. Wigry pokryły się gładką, przezroczystą taflą lodu i na niej, w nocy z 15 na 16 stycznia, przy temp.- 25 st. C zakwitły lodowe różyczki.
Autor: Henryk Milewski
Skomentuj