Kiedy wróciliśmy z naszego jesiennego rejsu po Bałtyku z gdyńskiego portu wypływał właśnie rosyjski żaglowiec Curier. Długo staliśmy przy falochronie patrząc, jak rozpływa się w mgiełce horyzontu. Nikt się nie odezwał nawet słowem. Wszyscy wiedzieliśmy, że ta chwila zapadnie w nas do końca życia.
Autor: Szymon Narożniak
Skomentuj