Wsiadam do pociągu i dzierżąc w dłoniach wiekopomne dzieło Wieniedikta Jerofiejewa Moskwa Pietuszki. Nic lepszego na podróż pociągiem! Poza mną w przedziale siedzi pani w średnim wieku i studentka szacownej krakowskiej uczelni (po barwach legitymacji poznałem). Jeszcze kilka minut do odjazdu, więc pasażerowie się schodzą. Dwóch jowialnych, nieco podchmielonych panów o spracowanych dłoniach. Przechodzą obok pani, mówią jej dzień dobry, siadają za mną i po chwili słychać krótkie syknięcie. Z aluminiowej puszki ulatnia się dwutlenek węgla a naturalny zapach elektrycznego zespołu trakcyjnego popularnie zwanego kiblem, zostaje przytłumiony przyjemnym, aromatem wielkiego ssaka występującego w puszczy. Po chwili wonności mieszają się ze sobą, co już wcale przyjemne nie jest.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj