W czerwcowy wieczór byliśmy na spacerze w Lasach Pomiechowskich. Szliśmy skrajem lasu, podziwialiśmy piękne krajobrazy i cieszyliśmy się cudownym zapachem kwitnących akacji. Droga skręcała w las, było tam mokro i świeżo. Przy drodze kwitły jeżyny i poziomki. Nagle błysnęło, zagrzmiało i ciemne chmury zakryły niebo. Zrobiło się groźnie i ponuro. Zaraz potem spadł rzęsisty deszcz. Szybki strugi deszczu zaczęły tworzyć liczne kałuże, a na pochyłościach terenu woda płynęła wąskimi strumieniami. Staliśmy przemoczeni pod drzewem i wyczekiwaliśmy końca ulewy. Woda spływała nam po włosach a ubrania lepiły się do ciała. Burza trwała ok. 15 minut. Gwałtownie się skończyła a na niebie pojawiło się słońce. Odetchnęliśmy, można było iść dalej. W lesie zrobiło się rześko i mglisto. Podziwialiśmy wieczorne promienie słońca przedzierające się przez mokry las.
Autor: ElaJ
Skomentuj