Dostatek chmielnickich Żydów wziął się z gęsi. Gąska to nie tylko pierze i puch, ale też smakowite mięsko. Smakosze i łasuchy mogą do rana dyskutować co jest lepsze - gęsi smalec, skrzydełko, wędzone udko, zamarnowany i upieczony na wolnym ogniu półgęśek czy może - sczególnie przez miłośników dobrego jadła ceniony - gęsi pipek. A pasztet ? A mielony kotlecik albo klops ? A może kęski ? Ilu głódnych tyle szkół !
Były czasy, że handlowe regestry Chmielnika notoały kilkudzięciu hodowców i producentów gęsich specjałów. A codziennie spod kieleckiego Chmielnika wyjeżdżąły w świat gęgające trwożnie transporty do odległych metropolii. Łódz, Warszwa, Kraków, Lublin, Poznań czy Lwów tuczyły się na wyrobach rodem z Małopolski ! A ludzie, którzy mięsem napełniali kałduny, oblizywali z lubością obślizłe od tłuszczu palce, cmokając z zachwytu nad delikatnością i smakiem chmielnickeij gęsiny.
Nic dziwnego, że pryncypalnej ulicy miasteczka odrobiona udanie jak należy gąska pręży z dumą gęsią szyję przy gęsiej studni....
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj