W pewne wiosenne popołudnie wybrałem się do pobliskiego lasu na polowanie na dziką zwierzynę - z aparatem rzecz jasna. Leżał jeszcze śnieg, a brak liści na drzewach stwarzał dobrą widoczność w lesie. Idąc przed siebie i nasłuchując zwierzyny, nagle jakieś 30 merów przed sobą zobaczyłem dużego kota. Pomyślałem, że to ryś. Nie chcąc spłoszyć kociaka zacząłem robić zdjęcia z aparatem na piersi tzn. na oślep. Kiedy zdecydowałem się unieść aparat w górę zwierzę przestraszyło się i zaczęło uciekać. W tym momencie zauważyłem długi, puszysty, prążkowany ogon i pojąłem, że to ŻBIK. Pomyślałem, że takiej okazji nie można zmarnować i postanowiłem iść po śladach. Ślad prowadził do drzewa. Kiedy podniosłem wzrok na gałęzi siedział duży kot i jakby czekał na sesję fotograficzną. Żbik okazał się być bardzo wdzięcznym, pełnym gracji, puszystym, prążkowanym modelem. Nie męczyłem go jednak długo tym fotografowaniem, ponieważ szanuję wolność, dzikość i niezależność zwierząt leśnych. Jestem bardzo wdzięczny mojemu przyjacielowi żbikowi, że to ja miałem to szczęście, żeby go spotkać.
Autor: Mariusz Szczechowicz
Skomentuj