Nad Podlesicami leniwie wschodzi księżyc. Rozświetla zrazu czerwonawym, a potem bladym światłem wyżynę, która z tej perspektywy wydaje się być prawie płaska. Z wysokości 462 m n.p.m. wszystko w dole wydaje się być niemal płaskie. Dopiero, gdy przyzwyczaimy oczy do ciemności z mroku zaczną wyłaniać się przedziwne kształty ostańców, które ktoś zupełnie bezładnie rozrzucił po całej bezleśnej niemal Górze Zborów. Gdy nad ranem świt zacznie przebijać mroki nocy przekonamy się, że ostańce w okolicy Podlesić ciągną się niemal po sam horyzont.
Autor: Marcin Rydzewski
Skomentuj