Za górą jst znowu góra i nazywa się urzędowo Czubatka. Gdzieś tu szarżowali na kozaków Czengierego, Węgra w carskiej służbie, krakusi nieszczęsnego Jaszuńskiego. Gdzieś tu rozległa się palba ze skałkówek, a przepłoszeni chłopi gnali na złamanie karku w stronę zbawczego potoku. Z wiarą, że za wodą Łośnej będzioe azyl przed bagnetami Rosjan. Klęska, gorsza od ognia i moru spadła pod Małogoszczem na dyktatora Mariana Langiewicza. Gorsza, bo powstanie zostało unicestwione, nie prez tą jedną przegraną z kretesem bitwę, ale przez przewagę Moskali.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj