Przez prawie dwieście lat książęca rezydencja w Namysłowie była w zastawie u wrocławskich mieszczan. W ten równie prosty co skuteczny sposób swoje interesy gwarantowali kupcy ze stolicy Dolnego Śląska. Wrocławianie ustąpili miejsca dopiero potężnym zakonnikom maltańskim, którzy w Namysłowie utworzyli komandorię. Zamkowe komnaty nie były paradnymi traktami, w lochach jęczeli nieboracy, którzy rycerzom w białych płaszczach podpadli. Co i nie dziwota. Jak wiadomo zakonna ręka bardziej ochoczo chwytała za knut niż do różaniec. bywała przystosowana. Gdy wreszcie rycerze w habitach opuścili przyjazne tereny zamek kupił w 1830 roku za psi grosz starosta Ernest Joachim z Ohlen i Adlerskran. Raptownie uznał jednak iż kokosów na niszczejącej warowni nie zrobi, dlatego spisał stosowną umowę i zamek sprzedał bez mrugnięcia okiem Hugonowi von Garnier z Biestrzykowic. Nowy właściciel też bez zbytniej rozpaczy swoją siedzibę odsprzedał piwowarowi i właścicielowi browaru w Namysłowie Augustynowi Haselbachowi.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj