Słońca wschodziło coraz wyżej, a góry jakby stawały dęba. Mgła nieco się podniosła, ale mróz nie zelżał ani na jotę... Ciepło biło od żółci ogołoconych ze śniegu drzew, od złocistych grani Tatr podświetlonych słońcem, od rozświetlonego horyzontu...
Autor: Szymon Narożniak
Skomentuj