Iść, ciągle iść w stronę słońca, w stronę słońca aż po horyzontu kres; Iść, ciągle iść tak bez końca, witać jeden przebudzony właśnie dzień. Wciąż witać go jak nadziei dobry znak, z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak. Iść, ciągle być w tej podróży, którą ludzie prozaicznie życiem zwą. Iść, zawsze iść jak najdłużej, za plecami mieć nadciągającą noc. Z najprostszych słów swój poranny składać wiersz, w kolorach dwóch raz zobaczyć to, co niewidzialne jest.
Autor: Renata Helińska
Ocena: |
Skomentuj