Ktoś, kiedyś, gdzieś i po coś odgrzebał był ważną informację, że o Bierutowie wiedziano już na samym początku trzynastego wieku, a w połowie tego stulecia piastowski władca Henryk III Biały nadał kmieciom utrzymującym się przy życiu z łowienia ryb i polowania na leśnego zwierza prawa miejskie. Potem już tak pięknie nie było, bo cala okolica przechodziła z rąk do rąk i osadą rządzili na przemian jak nie Polacy to Czesi, a jak nie Austriacy to Niemcy. Przed wojną było to spokojne, prowincjonalne miasteczko. Gdy w okolicy pojawił się front ludzie z niepokojem słuchali pomruku artylerii. Biło praktycznie z każdej strony, a najgorzej było przez pierwsze miesiące pamiętnego roku czterdzieści i pięć. Gdy wydawało się, że wszystko co najgorsze minęło od wschodu nadszedł kataklizm. Spłonęło prawie całe miasto, w perzynę obróciły się kamienice. Potem ocalałych, wystraszonych ludzi zgromadzono na centralnym placu i po prostu wypędzono precz. Na miejsce autochtonów pojawili się nowi przybysze, których propaganda nazwała eufeministycznie pionierami.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj