J. poszedł sobie. Wyczuł, że te moje wyzwiska na Przełęczy, to już nie przelewki. A może nie chciał przekraczać granicy województwa, która tamtędy przebiega. Spokojnie schodzę do Wyszowatki. Akurat trwa mrożący krew w żyłach pościg za krową, która urwała się ze stada i chyba ma ochotę sprawdzić co w Czarnem słychać. Ale na mój widok przystaje i zastanawia się chyba, czy nie jestem częścią obławy. W końcu rusza z kopyta pod górę, w stronę lasu.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj