Gdy widzę zwisające sople z dachu, przypominają mi się moje dziecięce lata, kiedy to zimą, wspólnie ze starszym bratem, strącaliśmy takie sople dłuższym kijem lub trzonkiem od miotły, które zwisały z niskiego warsztaciku naszego dziadka, stojącego w podwórzu rodzinnej posesji i traktowaliśmy je, jak lody lizane w upalny dzień. Czy wówczas zastanawialiśmy się nad tym, ile brudu i zarazków zjadamy?
Autor: Lech Kadlec
Skomentuj