Eeeee - patrzymy na to samo, a widzimy co innego. I dobrze !!!! Zobacz - to jest jeden, stary, liczący conajmniej z sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat, drewniany dom. Wybudowany przez antenatów dla pokoleń. Podzielony sprawiedliwie na dwie równe części, rodzinnie. Masz zatem rodzinę, ale jednak dwie obce sobie osoby. Każdy działa teraz we własnym, już nie w harmonijnym interesie ! Zapewniam Cię uroczyście, że tego typu podziałów w kręgu kulturowym w którym poruszasz się częściej - nie ma. Wiem to z pewnością.
A wiesz, Rysku, że ja tego tak nie odebrałam? Nie przyszła mi do głowy żadna zapalczywość ani wrogość pomiędzy właścicielami połówek, raczej refleksja, że jedna połówka uboga, druga bogata - i dzięki temu widać było ten kontrast jak taka sama tkanka może wyglądać w zależności od tego czy ktoś o nią dba i inwestuje, czy nie...
Aśka znakomicie pokazała dychotomię tej osady ! Popatrz z boku, z perspektywy na Hrubieszów i zobaczysz wtedy dwa różne miasta obok siebie. Taki wash and go, typowy dla klimatów małomiasteczkowychm, dla polskiej prowincji. Tu masz wyraźnie miasto rozcięte niczym dwie połówki jabłka - jedno jest przy pryncypalnej ulicy, przy cerkwi, przy kościele. Drugie za rynkiem, pasażem, w stronę targowiska. One - tak jak na tym kadrze - wzajemnie się przenikają, uzupełniają, są symbiozą i kwintesencją prowincjonalnej pyzy, zarazem. Tu, akurat w tym przypadku wyłazi na kołnierz zajadłość, zapalczywość, niechęć i najzwyklejsza zapiekłość. To jest jeden, wspólny dom, jedna sadyba, jeden spadek, ale conajmniej dwóch sukcesorów. Jak w piosence nieodżałowanego Kazia Grześkowiaka "Co je moje, to je moje.... " Podobnych domów znajdziesz ( nie tylko w Hrubieszowie) wiele. Nota bene w mojej galerii znajdziesz chałupę do których prawo rości sobie pięć albo sześć hrubieszowskich spadkobierców :-). Pozdrowienia.
Jestem kilka razy w miesiącu w Hrubieszowie i zawsze podziwiam starą drewnianą zabudowę. Jednak domu ze zdjęcia nie widziałem. Dawno temu przez kilka lat mieszkałem na ul. Dwernickiego i bardzo polubiłem to miasto. Ma swój niepowtarzalny klimacik. Pozdrawiam.
Ten akurat był nie tyle dziwny co wyjątkowo fotogeniczny - jak ilustracja do jakiejś metamorfozy domu - "przed" i "po". Chciałabym zobaczyć taki dom w środku - jeśli nie był budowany jako bliźniak, tylko wynika to z późniejszego podziału, organizacja wnętrza może być zaskakująca...
zauważyłam, mam ich sporo na zdjęciach :) ale jeśli chodzi o Hrubieszów, to największe zdziwienie spotkało mnie, kiedy szukałam "Rynku" który był zaznaczony na planie miasta... ;)
Takich chałup jest w Hrubieszowie więcej ! Jak nic glossa do cytatu - że może dobrze mieć sąsiada, ale nie zawsze :-). Zauważyłaś może, że całe miasto składa się z podobnych połówek ? Po lewej stronie zabudowa drewniana, po prawej murowana. Jakby dwie różne osady spotkały się nagle w jednym miejscu. Ludzie, domy, problemy, religie.... Umowna granica przebieg przez sam środek sadyb ( tak jak tutaj) i jest podyktowana sukcesjami. Spadek został kiedyś sprawiedliwie rozdzielony, ale strony schedy - jak wyraźnie widać - nie są jednakowo posażne, stąd zadziwiający kontrast. Najbardziej zadziwiające jest to, że miejscowi TEGO absurdu absolutnie nie dostrzegają.
Skomentuj