J. brawurowo przebijał się przez zaspy swoim małym, koreańskim SUV-em. Jechał z prędkością 40 kilometrów na godzinę, ale dopóki nie spojrzałem na licznik, miałem wrażenie, że przekracza setkę. Śnieg sypał się na maskę i przednią szybę. Ściągało nas na boki, do rowów. Bałem się odezwać, aby nie rozpraszać kierowcy. W końcu stało sie! Koreańczyk stanął. Dalej nie da rady. Wysiedliśmy z auta. Ja założyłem karple, a J. sięgnął po łopatę. Półtora kilometra do Jasionki. Kopny śnieg i koleiny pozostawione przez monstrualne maszyny drwali. Kilkunastostopniowy mróz i śnieżne pejzaże, których tak bardzo mi brakowało tej zimy . A od Jasionki już dużo lżej. Asfalt pokryty białą, ubitą warstwą. Przez Krzywą aż do Pętnęj. I stopem. Do Gorlic.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj