Powtarzaną niczym mantra opowieść o tym, że w miasteczku nad Ropą uczono w specjalnej szkole mistrzów topora, szubienicznej pętli oraz specjalistów od wbijania złoczyńców na pal, można spokojnie włożyć między bajki. Dokumentacji, że w Bieczu szkolono katów nie ma, nie było i nie będzie. Jest za to bałamutny tekst w krakowskiej gazecie popełniony pewnie - jak to bywa najczęściej w podobnych przypadkach - na katzu i z potrzeby zapchania dziury jaka nagle wyskoczyła na gazetowych łamach. Gwoli prawdy - Biecz miał prawo miecza i na rynku niejednemu opryszkowi nie było do śmiechu, gdy przystrojony w czerwony kaptur mistrz z pozoru łagodnie zwracał się do nieboraka z propozycją nie do odrzucenia - do góry głowa, bracie!!!
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj