Nie chciało nam się wstać. Za oknem zimno i szaro. Mówię, że to wszystko niskie chmury i jak podejdziemy pod górę, będziemy mieli piękne widoki. Tatry, jak na dłoni. S. nie wierzy ani w jedno moje słowo. Bardziej zależy mi na przekonaniu samego siebie, że warto zwlec się z łóżka. Po kilkudziesięciu minutach jedziemy na południe. Listonosze zabierają nas do Kowańca. Za dwie, trzy godzinki siądziemy nad grzańcem w schronisku na Polanie Wolnica. Mamy ze sobą wszystko, co potrzeba. Mapy nie wzięliśmy, bo po co? Gorce znamy na pamięć. Gęstniejąca mgła nie jest nam straszna.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj