Ostatni weekend zapowiadał się niezwykle pięknie. Miało być zimno, ale bardzo słonecznie. Bezzwłocznie porzuciliśmy wszystkie ważne sprawy i ruszyliśmy na południe. Bo cóż mogło być ważniejszego niż czerwieniejące karpackie buki, cóż piękniejszego niż krystalicznie czyste granatowe jesienne beskidzkie niebo. Nasz wybór padł na Beskid Sądecki, bo jeszcze nie tak daleko, a już bukowo, kolorowo. Poranna inwersja temperatur sprawiła, że widoczność sięgała 150 km! Dla takich widoków jesteśmy gotowi porzucić niemal wszystko.
Autor: Szymon Narożniak
Skomentuj