Kiedy ruszyliśmy z Hali Łabowskiej tuż po wschodzie słońca nic nie wskazywało, że dane nam będzie zmierzyć się z Tatrami, aż tak "oko w oko". Północny horyzont, dobrze widoczny z okien schroniska PTTK, był nieco zamglony i prześwietlony wschodzącym słońcem. Po dziesięciu minutach wędrówki wyszliśmy na otwartą przestrzeń zrębu i... zaniemówiliśmy. By po chwili tańczyć szalony taniec zwycięzców, farciarzy, wygranych! Zabrzmi może nieco górnolotnie, ale... ojciec i syn od lat nie czuli takiego zespolenia, jak właśnie w tej chwili...
Autor: Szymon Narożniak
Skomentuj