Spacerując po Perci Borkowskiego usłyszałem wołanie o pomoc. Udałem się w kierunku krzyków. Ujrzałem piękną kobietę wiszącą na skale, Oczywiście nie mogłem pozostać obojętny wobec jej nieszczęścia. Bohatersko sięgnąłem po aparat. Droga Pani, powiedziałem do wiszącej, za chwilę Pani pomogę, ale sama Pani rozumie! Takie ujęcia nie zdarzają się co dzień! Czy mogłaby Pani, z łaski swojej, nadać swoim palcom nieco więcej dramatyzmu? W odpowiedzi usłyszałem wiązankę najwymyślniejszych przekleństw. Sądząc po werwie, z jaką były wykrzykiwane, domyśliłem się, że kobieta znajdująca się w opałach jest na tyle silna i dzielna, że bez problemu sama znajdzie rozwiązanie trudnej sytuacji. Schowałem, więc aparat i zachowałem się jak prawdziwy, angielski dżentelmen - odszedłem bez pożegnania.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj