W życiu każdego zapewne człowieka przychodzi taki czas, że musi zostawić wszystkie problemy za sobą i wyjechać gdzieś daleko od domu, aby móc spojrzeć na nie z większej perspektywy. Nagłe zakończenie burzliwej znajomości spowodowane odrzuceniem, nieuleczalna choroba kogoś bliskiego, tudzież niespodziewana śmierć ulubionej bohaterki z serialu - te wszystkie sytuacje graniczne... Jak u Karla Jaspersa. Przez ostatnie dni miotałem się w bezsilnej złości zastanawiając się jak to możliwe, że na srebrnym ekranie nie zobaczę już więcej czarującego spojrzenia Hani M. Pod adresem podłych scenarzystów rzucałem gromy. W której parafii chrzczą drani zdolnych do czegoś takiego! Przecież jej stłuczka nie wyglądała aż tak groźnie! No cóż... Nie pozostało nic innego, jak pojechać w Beskid Wyspowy aby dokonać próby odczytania \"szyfrów transcendencji\", bo jeśli wierzyć niemieckiemu filozofowi, sens świata ukryty jest w każdym wydarzeniu. I przed szóstą rano, przed schroniskiem na Luboniu Wielkim dotarło do mnie po raz kolejny. Furda tam seriale! Lepiej sobie na góry o wschodzie słońca popatrzeć!
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj