Miłośnicy jurajskich warowni biją się w piersi, aż dudni i echo przenosi te dźwięki daleko, daleko. Za góry i lasy. Czemuż to tak podkreślają prawdziwość wyrzucanych w pośpiechu sądów i poglądów ? Ano temu, że chcą za wszelką cenę udowodnić niedowiarkom, że Bydlin nie należał do żadnego mężczyzny tylko do tajemniczej kobiety o fascynującym, przyprawiającym o drżenie każdego chłopa imieniu Cudka. Pewnie, że ta Cudka miała pod przystojnego ręką młodziana, bo przecież sama podwika w XIV wieku nie utrzymałaby zapewne w szachu krnąbrnych jakby nie patrzeć kmieci. Ten przyjaciel pani na zamku feudalnym to - podobno - nie byle kto, tylko sam syn króla Kazimierza zwanego Wielkim. Co prawda nieślubny, ale fakt faktem - z królewską krwią w żyłach.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj