Pod schroniskiem na Luboniu Wielkim turyści krzątają się od samego rana. Szczyty Beskidy Wyspowego skąpane w świetle poranka - szkoda przepuścić takie cudowności. Tym bardziej, że przestało sypać i kurzyć. Można nasycić oczy do woli! Niektórzy są już gotowi do drogi i wychodzą na szlak, inni wydeptują ścieżkę do wychodka. Wśród rannych ptaszków nie brakuje potępieńców pokutujących za wyraj w poprzedni wieczór. Obijają się o ściany schroniska, bacówki i marzą o klinie. Albo chociaż o herbatce jakiejś. Żeby tylko mokre było! Niestety, tutejsze powietrze nie na wszystkich działa tak krzepiąco, jak na mnie. Ja czuję się tutaj zupełnie bezkarny.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj