Dobrą godzinę przed wschodem słońca w schronisku na Luboniu rozległ się dzwonek. Chłopaki przyszli się ogrzać. Wyjechali z Krakowa około drugiej w nocy. Wcześniej mieli, ale jeden z nich zaspał. Około trzeciej rozpoczęli wędrówkę zielonym szlakiem. Pod jedną z najwybitniejszych polskich gór, zaśnieżonym, mroźnym lasem. Chcieli sfocić wschód słońca, bo im ktoś powiedział, że piękny tu mają. Właściwie to ja i A. też po ten wschód przyjechaliśmy. A. wstała tym razem, choć trochę się ociągała na początku. A Ł., która akurat wyszła przed schronisko na papierosa, powiedziała, że jesteśmy szaleni, czy coś tam. A jak!
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj