Późnym wieczorem, do schroniska na Luboniu Wielkim, dotarła spora grupa młodych przewodników beskidzkich. Podchodzili od Glisnego. Pokonywali najbardziej stromy odcinek Małego Szlaku Beskidzkiego, zapadając się w świeżym śniegu. Opowiadali, że część drogi pokonali na czworaka. Kiedy następnego dnia schodziliśmy w kierunku Mszany, przekonaliśmy się, że w opowieściach nie było żadnej przesady. Na dole, w Glisnem obejrzeliśmy się za siebie. Masyw Lubonia z wyeksponowanym dzikim wschodnim wierzchołkiem na prawdę robi wrażenie i patrząc na niego z tej perspektywy, nikt nie ma wątpliwości, skąd w nazwie wzięło się słowo \"Wielki\".
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj