Zmierzając ze Smolników do Jaczna, pokonując największe przewyższenie na polskim niżu, gdzieś w połowie drogi natknęliśmy się na tabliczkę opisującą punkt widokowy na jezioro Jaczno. Rozejrzeliśmy się dookoła - jak okiem sięgnąć zarośla i drzewa. Tylko nikła ścieżka pod górkę kusiła obietnicą bezkresu. Oj, bardzo nam się nie chciało... ale właśnie w tym momencie z gęstwiny drzew wyłoniły się dwie cyklistki z uśmiechami na twarzy. Po serdecznym "dzień dobry" pytanie mogło być tylko jedno - warto?. - Oj tak, bardzo warto, koniecznie, zdecydowanie i na bank. Zatem... ruszyliśmy z mozołem pod górę, a wyschnięta ziemia usuwała nam się spod stóp, znacząc osuwiskami nasze koślawe do nieba drapanie... gdy zadarliśmy głowy.. na szczycie wzniesienia, jak z wycinanki z papieru, przyżeglowały do nas trzy kasztanowe, perszerowe, suwalskie konie... a ich brunatno-czarno-szare grzbiety cięły granatową głębię nieba na pół... ech widok jeziorny, zaiste górski , ech wiosny rozkwitanie, cóż z nich gdybyż nie koni żeglowanie...
Autor: Szymon Narożniak
Skomentuj