Konie są jak... welociraptory z Parku Jurajskiego. Szukają słabych punktów w ogrodzeniu. Następnie atakują. Najpierw L., najodważniejszy z nich. A za nim P. i B. Spokojnie, po cichutku wspinają się na zbocza Czarnej Góry. Po drodze, jak gdyby nigdy nic, skubią trawkę, a kiedy poczują, że nikt ich nie ściga, puszczają się galopem w stronę Jasionki. Szukają towarzystwa. Postoją sobie z miejscowymi konikami, czasem się pokopią, pogryzą. Ot, takie końskie zaloty. Czekają, aż przyjdzie po nie ktoś z Czarnego i wtedy, nolens volens, wracają. Kiedy prowadzę je z powrotem, w ich przebiegłych końskich oczkach widzę, że już knują nową ucieczkę. Jakby się Nieugiętego Luke\'a naoglądały.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj