J. wrócił prosto na Czarne i czekał. Obraził się, o te obelgi i nie dał się głaskać. Boczył się przez kwadrans, a potem złość przeszła i pobłąkaliśmy się razem po okolicznych wzgórzach. Ja z telefonem w dłoni szukałem zasięgu, a J. z nosem przy ziemi... nie wiadomo czego.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj