Jeden z nas, fan Jaromira Nohavicy śpiewa: Spatřil jsem kometu oblohou letěla, a my z Dunajem się zapoznajemy. Dunaj pilnuje, żeby turyści, którymi się od Zarytego opiekuje, bez przeszkód trafili na szczyt. Sympatyczne psisko! Wznosimy toast za zdrowie Dunaja! To olbrzymie bydle, więc dwa razy trzeba! My pijemy, a śpiewający daje czadu: /Husičky, husičky, vysoko letíte/. Stanęliśmy w końcu na szczycie i gapiliśmy się na Szczebel i te wszystkie inne Lubogoszcze. A Dunaj gapił się z nami. Potem gdzieś zniknął. I tak stoję koło tego, co śpiewał, kiedyśmy się z Dunajem fraternizowali i się pytam /A gdzie Dunaj/? A śpiewak spojrzał na mnie surowo, tak jakby na wybitnego wręcz imbecyla patrzył i wycedził poirytowany: /Przecież tutaj, kXXXa, Dunaj nie płynie/! Spowodował tym powszechną wesołość wśród tych, co to Dunaja wcześniej poznali i wiedzieli, że nie każdemu Dunajowi rzeka!
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj