A było to tak: niebo niezdecydowane, nie mogło przybrać jakiegoś konkretnego koloru przed nocą. Chmury niespokojne co chwila deszczem kapały. Na kładce wędkarz próbuje szczęścia. A w jeziorze tylko ja, po kolana w wodzie, owinięta jedynie ręcznikiem, który trzymam łokciem. I wtem słonko wyciska się zza drzew i mówi: a kuku! ;)
Skomentuj