Zagadka romańskich drzwi z Płocka, a właściwie losy romańskiego arcydzieła są tak zagmatwane i poplątane, że gordyjski węzeł to tylko niewinna kokardka. Pewne są niezaprzeczalne fakty. Drzwi zamówił biskup płocki Aleksander w połowie dwunastego wieku. W Magdeburgu. Zlecenie zostało wykonane przez mistrza Rinquinusa i jego pomocnika Waismunthema . Drzwi przetransportowano do Płocka i osadzono w głównym wejściu do katedry. Od piętnastego wieku brązowe kwatery - nawiasem mówiąc nie uporządkowane chronologicznie, ale pomieszane niczym talia kart - ozdabiają sobór świętej Sofii w Nowogorodzie Wielkim. Jak się tam znalazły ? Oto jest pytanie na które nie ma jednoznacznej i prawidłowej odpowiedzi! Najczęściej powtarzane są trzy ( sprzeczne, bo jak inaczej) wersje. Kto wie czy przypadkiem nie podczas zamieszek wojennych na Mazowszu i starć z Jaćwingami i Prusami drzwi ukradziono i wywieziono do Sigtuny. Ten szwedzki gród został splądrowany i złupiony przez Rusinów. Może wówczas piękny łup dostał się do stolicy Rusi ? Inna hipoteza próbuje udowodnić, że drzwi przepadły z Polski gdy na Mazowsze najechali prowadzeni przez księcia Mendoga Litwini. Można tak tłumaczyć zniknięcie odlewu znad Wisły, ale w jaki sposób drzwi znalazły się w cerkwi ? Pod ręka jest więc kolejne wyjaśnienie. Drzwi z Płocka nikt nie ukradł. Wspaniałe dzieło zostało dobrowolnie podarowane wielkiemu księciu Szymonowi, by zyskać jego przychylność. Jaki mieli w tym interes duchowni z płockiej katedry pozostaje kolejną mediewistyczną tajemnicą.
Autor: Ryszard Biskup
Skomentuj