Gliczarów - wieś podhalańska o wyjątkowej ekspozycji, pozwalającej wejrzeć w duży fragment tatrzańskiej panoramy. Wypiętrzenie tego miejsca jest brzemienne w skutki także zimą. Jak pług nie przejedzie, trzeba koniem, sankami, albo karple pod buty uczepić. Szałasy, to w regionie coraz częściej relikt, pamiątka dawnego sposobu gospodarowania. Sianokoszenia, wypasu, trudnego rolnictwa. Już nie starcza sił, już się nie opłaca... Bacówki i komórki przechowują w swych konstrukcjach elementarną wiedzę o stylu, o słynnym talencie, rzeczywistej predyspozycji górali do obróbki drewna, do budowania, wiązania, gacenia, spajania. Dokoła pleni się budownictwo rodem już właściwie nie wiadomo skąd. Jakieś zlepki stylowe, jakieś łuczki, kolumienki, bełkot form i przerysowań. Agresja w zawłaszczaniu przestrzeni, metalowe ogrodzenia postawione "na wieki wieków". Krzyczy toto do przechodnia "nie podchodź za blisko", "nie chcemy cię tutaj","najlepszy widok jest nasz i tylko nasz - zapłaciliśmy za niego". Smutny, potwornie smutny proces zmiany oblicza całego regionu.Wciągający także miejscowych, choć niektórzy bronią się jeszcze. Czasem wesprze te walkę ktoś z nowych osiedleńców. Niestety, trend jest dramatycznie widoczny...
Autor: Anna Miszalska-Gąsienica
Skomentuj