Odgłos naszych kroków, gdy wchodzimy na zbocze Żydówki. Zewsząd dobiega ryczenie jeleni. Niektóre są naprawdę blisko. Słychać też krowy i owce, a także pokrzykiwania baców przeganiających stada z hali na halę. Słyszymy ptaki, którym niestraszny jest jesienny chłód. I jeszcze szelest pokrytych szronem liści. A chłopaki z pokoju na dole słyszą mój telefon komórkowy, bo zapomniałem wyłączyć drzemki i nie zabrałem go ze sobą z poddasza, kiedy z A. poszliśmy na focenie świtu. Domyślam się, że pod domem słychać strumień siarczystych przekleństw.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj